Czas do najbliższego meczu odlicza

DD D H H M M S S
-:-
Już wkrótce mecz w Twojej okolicy. Kibicuj z trybun 12 maja w Mielcu.
Kup bilet

Aktualności

Dodano: 13 grudnia 2017

Pełna kontrola VIVE

W meczu 15. Serii PGNiG Superligi PGE VIVE Kielce pokonało KPR Legionowo 40:17. Choć nie można odmówić gościom chęci i zapału, trzeba uczciwie przyznać, że nie mieli w tym spotkaniu nic do powiedzenia, o czym najlepiej świadczy fakt, że ani w pierwszej, ani w drugiej połowie nie zdołali rzucić więcej niż dziewięć bramek.
 
PGE VIVE Kielce – KPR Legionowo 40:17 (22:9).
PGE VIVE Kielce: Ivić, Wałach – Bis, Kus, Aginagalde, Bielecki, Jachlewski, Strlek, Janc, Jurkiewicz, Zorman, Mamić, Bombac, Djukić
KPR Legionowo: Krekora, Kujawa, Wyrozębski – Adamski, Grabowski, Suliński, Fugiel, Kowalik, Miecznikowski, Ignasiak, Brinovec, Gawęcki, Niedziółka, Ciok, Rutkowski
Pierwsza siódemka: Ivić – Strlek, Mamić, Bombac, Aginagalde, Bis, Janc
 
Oba zespoły rozpoczęły tak, jakby chciały w ramach meczu rozgrywać zawody na to, kto wyżej wysunie swoją obronę. W drużynie mistrza Polski na „jedynce” daleko z przodu zasuwał Blaz Janc, w ekipie z Legionowa funkcję defensywnego straszaka pełnił natomiast Franci Brinovec. Goście nie mieli jednak zbyt wielu okazji do tego, by w ogóle ustawić solidnie swoją obronę, ponieważ żółto-biało-niebiescy non stop ich kontrowali, nie mając z kolei za wielu sposobności do przeprowadzenia ataku pozycyjnego. W nim, z konieczności grali od początku na dwóch obrotowych, Julena Aginagalde i Bartłomieja Bisa (którego do defensywy zmieniał Mateusz Kus), ponieważ obaj prawi rozgrywający, Krzysztof Lijewski i Alex Dujshebaev, pauzowali ze względu na drobne urazy.
 
Pierwsza połowa miała raczej monotonny przebieg. Serie bramek zdobywanych przez gospodarzy przerywane były pojedynczymi trafieniami podopiecznych Marcina Smolarczyka. Wielokrotnie goście tracili piłkę gdzieś pomiędzy ciałami obrońców PGE VIVE, aczkolwiek całkiem nieźle w bramce radził sobie też Filip Ivić. Dzięki tym dwóm czynnikom po dziesięciu minutach kielczanie już 9:4, a po kolejnych dziesięciu 16:5.
 
Po wymianie składu w szeregach żółto-biało-niebieskich na parkiecie zmieniły się tylko dwie rzeczy. Na „jedynce” zamiast Blaza Janca wysunięty w obronie pracował Mateusz Jachlewski, a ponadto gościom po raz pierwszy udało się zdobyć dwie bramki z rzędu. Dokonał tego na około pięć minut przed końcem pierwszej połowy Kacper Adamski, który dwukrotnie przebił się przez defensywę kielczan. Przy dużo dłuższych seriach gospodarzy na niewiele się to jednak zdało i na przerwę drużyny schodziły przy stanie 22:9 dla zawodników Talanta Dujszebajewa.
 
Na drugą partię między słupkami PGE VIVE zameldował się Miłosz Wałach. Ciężko stwierdzić, czy to młody bramkarz czy jakieś inne okoliczności przyrody tak podziałały na zawodników Legionowa, niemniej faktem jest, że pierwszą bramkę zdobyli dopiero po kwadransie, za sprawą Mateusza Rutkowskiego. Na tablicy wyników widniał wówczas rezultat 29:10. Kolejne pięć minut musiało upłynąć, by ten zawodnik ponownie pokonał Miłosza i to dwukrotnie. Nie można odmówić chęci gościom, jednak uczciwie trzeba przyznać, że nie mieli w tym meczu żadnych argumentów. Najlepiej świadczy o tym ostateczny wynik spotkania, który wyniósł 40:17.
 

Runda zasadnicza

M Drużyna M P

Przeczytaj jeszcze: