Reprezentacja Polski mężczyzn przegrała z Węgrami (26:36) w ramach drugiego z towarzyskich spotkań zaplanowanych na bieżący weekend. Selekcjoner Marcin Lijewski miał okazję sprawdzić Biało-Czerwonych w różnych ustawieniach personalnych, szansę na debiut w pierwszej reprezentacji Polski otrzymał także Szymon Wiaderny.
Węgry – Polska 36:26 (16:11)
Polska: Wałach, Skrzyniarz, Jastrzębski – Daszek 5, Jędraszczyk, Olejniczak 4, Komarzewski 2, Walczak, Bis, Paterek, Pietrasik 1, Ossowski 1, Wiaderny, Gębala 5, Działakiewicz 3, Dawydzik, Gajek 4, Czapliński 1
Węgry: Ando, Palasics – Sipos, Boka 3, Z. Krakovszki 1, Ligetvari 2, B. Krakovszki 6, Mathe 3, Fazekas, Rodriguez 1, Szollosi 5, Szita 4, Ancsin, Bodo 3, Rosta 6, Lekai, Onodi 1, Hanusz 1
Pierwsza odsłona polsko-węgierskiej rywalizacji zakończyła się czterobramkowym zwycięstwem rywali (31:27). Biało-Czerwoni szansę na rewanż otrzymali jednak błyskawicznie, bo drużyny ponownie wybiegły na parkiet po niespełna 24 godzinach przerwy. W tym czasie zmieniła się jednak arena zmagań. Zawodnicy przenieśli się z Segedynu do Békéscsaby.
W porównaniu do sobotniego składu Polaków, w niedzielę selekcjoner Marcin Lijewski jeszcze przed rozpoczęciem meczu zdecydował się na jedną roszadę. Arkadiusza Moryto w meczowym protokole zastąpił Marcel Jastrzębski. Nieco inaczej zestawiona była także wyjściowa “siódemka” Biało-Czerwonych. W bramce stanął Miłosz Wałach, na rozegraniu występował Michał Olejniczak, a na lewym skrzydle szansę na debiut w dorosłej reprezentacji Polski otrzymał Szymon Wiaderny.
Trener Chema Rodriguez również dokonał zmian i pozwolił odpocząć niektórym ze swoich największych gwiazd. W niedzielę w węgierskim zespole zabrakło bramkarza Rolanda Miklera i obrotowego Bence Banhidiego.
Spotkanie lepiej rozpoczęli Polacy. Dwie szybkie bramki Michała Olejniczaka i Ariela Pietrasika pozwoliły Biało-Czerwonym na wczesne objęcie prowadzenia (2:0). Kolejne cztery trafienia były jednak udziałem gospodarzy. Wśród Węgrów wyróżniał się zwłaszcza Zoltan Szita znany z występów w barwach Orlen Wisły Płock. Dzięki jego kolejnym bramkom, po kilkunastu minutach gry gospodarze niebezpiecznie nabrali wiatru w żagle i prowadzili wynikiem 7:3. Reagować musiał selekcjoner Lijewski, który poprosił o przerwę na żądanie.
Niestety, rozpędzeni Węgrzy kontynuowali dobrą grę i konsekwentnie utrzymywali przewagę. Do przerwy gospodarze wypracowali pięć “oczek” zaliczki (16:11). Dobrze bronił Kristof Palasics, a po drugiej stronie parkietu skutecznością Szicie dorównać próbował Szabolcs Szollosi. Wśród Biało-Czerwonych aktywny był Michał Olejniczak, ale regularnie drogę do węgierskiej bramki znajdował tylko Maciej Gębala, który zamienił na gole wszystkie trzy rzuty.
Po zmianie stron selekcjoner Lijewski dalej rotował składem, sprawdzając grę Biało-Czerwonych w różnych zestawieniach personalnych. Między słupkami zameldował się Marcel Jastrzębski, w ataku więcej szans otrzymali z kolei Ksawery Gajek, Arkadiusz Ossowski czy Szymon Działakiewicz.
Gdy Węgrzy na początku drugiej partii ponownie zanotowali serię kilku trafień, losy spotkania wydawały się zostać przesądzone. Dwadzieścia minut przed końcem gry gospodarze wygrywali 24:14. Na miano najskuteczniejszych zawodników spotkania pracowali Miklos Rosta i Bence Krakovszki.
Po polskiej stronie na odważne akcje decydowali się Michał Daszek i Michał Olejniczak, dalej skuteczny był Maciej Gębala, pozytywne zawody rozgrywał także Ksawery Gajek, ale świetnie dysponowani gospodarze ani myśleli oddawać Biało-Czerwonym inicjatywy. Co prawda w ostatnim fragmencie Polacy zdołali chwilowo zmniejszyć straty (26:32), ale Węgrzy pewnie utrzymali prowadzenie i ostatecznie zwyciężyli 36:26.