To było chyba najlepsze, co wymarzyć przed tym spotkaniem mógł kibic piłki ręcznej. Po pełnym zwrotów akcji i twardej gry spotkaniu Industria Kielce zremisowała w Sparekassen Denmark Arena z Aalborgiem Handbold 35:35.
Przed tym spotkaniem trener Industrii Kielce powiedział, że wygraną jedną bramkę wziąłby w ciemno. Ale chyba i z remisu również będzie zadowolony.
Do końca pierwszej połowy zostało 14 sekund. Kielczanie mieli piłkę po tym jak faulowany był Michał Olejniczak. Zawodnicy Talanta Dujshebaeva zaczęli rozgrywać piłkę i wydawało się, że akcja straciła tempo, ale do piłki dopadł Dylan Nahi i oddał rzut. Był on bardzo kąśliwy, bo przeleciał między nogami Fabiana Norstena i dzięki temu żółto-biało-niebiescy schodzili na przerwę prowadząc 18:15.
A pierwsze momenty spotkania na pewno tego nie zapowiadały. Zespół prowadzony z ławki przez doświadczonego szkoleniowca Stefana Madsena szybko narzucił swój styl gry i wyszedł na prowadzenie 5:1. W tym momencie kielczanie wzięli się za odrabianie strat. Szybko zauważyli, że golkiper gospodarzy niezbyt dobrze radzi sobie z rzutami z biodra. W ten sposób pokonali go kolejno Alex Dujshebaev oraz Igor Karacić. Dzięki interwencji dobrze dysponowanego Miłosza Wałacha (8 obron w pierwszej odsłonie) objęli prowadzenie 7:6.
Sytuacja ta na tyle nie spodobała się trenerowi Madsenowi, że poprosił o czas. Tym bardziej, że jego zawodnicy marnowali dogodne okazje. A to dlatego, że byli rozczytywani przez dobrze spisującą się obronę. Nie sposób nie wyróżnić zaangażowanych Michała Olejniczaka i Daniego Dujshebaeva. To dzięki wyłuskani piłki przez tego pierwszego i wykorzystaniu kontry przez Benoita Kounkouda Industria Kielce objęła prowadzenie 15:14. A chwilę później podwyższył je Dani Dujshebev.
Industria Kielce w duńskim Aalborgu zagrała bez Artsema Karaleka i Andreasa Wolffa. Talant Dujshebaev nie mógł też skorzystać z wracających do pełni zdrowia Nicolasa Tournata, Tomasza Gębali oraz kontuzjowanych Hassana Kaddaha i Szymona Sićki. Przed tym meczem, który przecież wieńczył fazę grupową Ligi Mistrzów, kibice i dziennikarze rysowali różne scenariusze na końcowy układ tabeli. Sytuacja w grupie była na tyle pogmatwana, że Industria Kielce mogła zająć (teoretycznie) miejsca od trzeciego do szóstego, a gospodarze (w przypadku porażki THW Kiel) mogli nawet zająć pierwszą pozycję.
Druga połowa zaczęła się zgoła inaczej niż pierwsza. To kielczanie mieli inicjatywę i wyszli nawet na pięciobramkową przewagę. Potem jednak to gospodarze zdobywali bramki. Zmniejszyli stratę do dwóch goli i wtedy o o czas w 44. minucie poprosił Stefan Madsen. Przerwę na żądanie lepiej wykorzystali goście, bo zdobyli po niej dwie bramki.
Ostatnie minuty w wypełnionej po brzegi Sparekassen Arena w kompleksie widowiskowo-targowym Gigantum w Aalborgu przyniosły wielkie emocje. Żywiołowo i bardzo głośno reagująca miejscowa publiczność z radością przyjęła czerwoną kartkę dla Dylana Nahiego, którą otrzymał za faul biegnącego z piłką na pustą bramkę Kristiana Bjornsena. Dlatego końcowe 10 minut kielczanie musieli sobie radzić już bez francuskiego skrzydłowego grającego z powodzeniem na kole. Aalborg Handbold zbliżył się do Industrii już na jedną bramkę (31:30) w 53 minucie. Ale oddech dał Benoit Kounkoud i zdobył 32. bramkę dla swojego zespołu. Choć dwie minut później świetnie tego dnia dysponowany Mads Hoxer zdobył bramkę wyrównującą.
Duńska publiczność wręcz eksplodowała z radości, kiedy na dwie minuty przed końcową syreną Mads Hoxer wyprowadził ich zespół na prowadzenie 34:33.
Na 18 sekund przed końcem spotkanie o czas poprosił trener Madsen. Chwilę wcześniej do remisu doprowadził Dani Dujshebaev. Duńczycy jednak pogubili się w ataku, równo z syreną mieli rzut wolny, który egzekwował Thomas Arnodlsen. Ale w bramce nie dał się pokonać Sandro Mestrić i kielczeni zremisowali z Aalborgiem Handbold 35:35.
A ponieważ PSG odniosło wygraną nad Pickiem Szeged, to Industria Kielce zajęła czwartą pozycję na koniec fazy grupowej