Czas do najbliższego meczu odlicza

DD D H H M M S S
-:-
Już wkrótce mecz w Twojej okolicy. Kibicuj z trybun 12 maja w Mielcu.
Kup bilet

Aktualności

Dodano: 9 lutego 2021

Napięcie rosło. Nieoczekiwany horror w Kielcach

W pierwszym meczu Ligi Mistrzów w 2021 roku drużyna Łomża Vive Kielce pokonała w Hali Legionów FC Porto 32:30. Kielczanie fenomenalnie rozpoczęli spotkanie, po kwadransie prowadząc 13:5. Dobra obrona, pewny w bramce Andreas Wolff, oraz atak dowodzony przez Igora Karacicia i Alexa Dujshebaeva dały kielczanom wysokie prowadzenie. W końcowce byliśmy jednak o krok od remisu, a w kluczowym momencie rzut Daymaro Saliny obronił Mateusz Kornecki. 

Łomża Vive Kielce – FC Porto 32:30 (19:14)

Łomża Vive Kielce: Wolff, Kornecki – Vujović, Olejniczak, Sićko, A. Dujshebaev, Tournat, Karačić, Kulesh, Moryto, Surgiel, Kaczor, D. Dujshebaev, Gębala, Karalek, Gudjonsson

FC Porto: Quintana – Iturriza, Späth, Martins Soares, Mbengue, Silva Sousa Martins, Salina Amador, Mitrevski, Slisković, Fernandes, Branquinho, Silva da Borges, Areia Rodrigues, Gomes, Alves, Magalhaes

Pierwsza siódemka: Wolff – Moryto, Gębala, A. Dujshebaev, Karalek, Karačić, D. Dujshebaev

https://www.facebook.com/SLMezczyzn/videos/3521805371264700

Zaczęło się fenomenalnie! Kielczanie od początku wystawili przeciwko rywalom obronę 5-1, gdzie Alex Dujshebaev błyskawicznie szybkimi susami dopadał do środkowych i bocznych rozgrywających, gdy tylko zabierali się do rzutu. Dawało to bardzo dobre rezultaty, bo już w pierwszej akcji wypracowanie pozycji rzutowej zajęło Portugalczykom niemal dwie minuty. My natomiast bez skrupułów karaliśmy błędy gości i po siedmiu minutach prowadziliśmy 6:2. O czas poprosił szkoleniowiec FC Porto, Magnus Andersson. Gra jego drużyny nie układała się, a zawodnicy Łomża Vive Kielce budowali pewność siebie.

Każde kolejne trafienie komentowane było głośnym okrzykiem zespołu. Rzut za rzutem bronił Andreas Wolff, dzięki czemu kielczanie mogli powiększać prowadzenie kontratakami, w tym nawet do pustej bramki. Po dwunastu minutach wygrywaliśmy 11:4, po czternastu 13:5. Mistrzowie Polski grali sportowy koncert, który kartonowym kibicom na trybunach zapierał dech w piersiach!

Po paru kolejnych minutach Porto nieco się rozbudziło. Piękne trafienie z drugiej linii na 9:14 odnotował Andre Gomes. Rywali wciąż jednak dzieliła od nas duża różnica bramek i boiskowa klasa. Widocznie dała im się we znaki podróż tego samego dnia, bo przecież zespół FC Porto ze względu na odwołany wcześniej lot i konieczność lotu czarterowego dotarł do Kielc dopiero kilka godzin przed meczem.

Przy stanie 15:10 to trener Talant Dujshebaev poprosił o czas. Tempo zdobywania bramek kielczan spadło, więc był to dobry moment, by przeciwdziałać ewentualnemu dłuższemu przestojowi i niebezpiecznej utracie przewagi. Ogromna radość wybuchła na ławce, gdy po powrocie na parkiet bramkę ze skrzydła zdobył Czarek Surgiel. W kolejnej akcji kielczanie stracili piłkę, ale w kontrze rozpędzonego Antonio Areię Rodriguesa powstrzymał Andreas Wolff. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem 19:14. Po czasie jeszcze z rzutu karnego pomylił się Miguel Martins Soares, trafiając w słupek. Zespół zszedł do szatni w samą porę, bo zawodnikom potrzebna była chwila przerwy i odbudowania mocy, która trochę spadła.

Początek drugiej połowy nie był tak spektakularny jak początek pierwszej. Najważniejsze jednak, że kielczanie ani myśleli oddawać prowadzenia. Wciąż w trudnych sytuacjach bronił Andreas Wolff,  a jego koledzy zdobywali kolejne bramki. Każda kolejna ładniejsza od poprzedniej. A to między nogami bramkarza Mitrevskiego piłkę posłał Alex Dujshebaev, a to rzutem z biodra pokonał go rozpędzony Igor Karacić. Chorwat był nie do zatrzymania i na tamten moment przy stuprocentowej skuteczności miał na koncie 5 trafień.

Z czasem w szeregi kielczan wkradał się niepokój, bo rywale powoli, ale jednak, niwelowali stratę. Po szesnastu minutach drugiej części gry prowadziliśmy już tylko 26:23. Nie wytrzymał trener Talant Dujshebaev, który za chwilę poprosił o czas. Niestety, kolejna akcja nam nie wyszła, a w sytuacji jeden na jeden Andreasa Wolffa pokonał Antonio Areia Rodrigues. Coś się zacięło, a swoje między słupkami robił Alfredo Quintana. Z letargu Mistrzów Polski wyrwał dopiero Branko Vujović, którego poprawnie wykonany rzut karny dał dwudziestą siódmą bramkę. W kolejnym ataku dwudziestą ósmą dołożył Dani Dujshebaev. Odetchnęliśmy.

https://www.facebook.com/SLMezczyzn/videos/446991673013508

Między słupkami pojawił się Mateusz Kornecki, który rozpoczął od świetnej interwencji przy rzucie Rui Silvy Sousa Martinsa. W ataku natomiast dwukrotnie skuteczny był Sigvaldi Gudjonsson. Końcówka była niesamowicie nerwowa i Portugalczycy byli o krok od remisu, ale w kluczowym momencie rzut Daymaro Saliny obronił Mateusz Kornecki! Aż miło pomyśleć, jaka wrzawa wybuchłaby na trybunach, gdyby wypełniona była żywymi kibicami. Ci kartonowi na swój sposób wyrazili radość, a zwycięstwo bramką przypieczętował Michał Olejniczak, który ustalił wynik spotkania na 32:30.

Runda zasadnicza

M Drużyna M P

Przeczytaj jeszcze: