Łomża Vive Kielce pokonała Energę MKS Kalisz 32:25 (16:12) w ostatnim meczu przed przerwą na zgrupowania reprezentacji narodowych. Kielczanie zakończyli tym samym bardzo udany dla siebie październik. W trakcie miesiąca nasza drużyna wygrała sześć z siedmiu spotkań, remisując jedynie w Porto.
Łomża Vive Kielce – Energa MKS Kalisz 32:25 (16:12)
Łomża Vive Kielce: Kornecki (3/15 = 20%), Wałach (8/18 = 44%) – Vujović 3, Sićko 2, A. Dujshebaev 2, Tournat 3, Karacić 1, Moryto 3, Surgiel 4, Kaczor 2, D. Dujshebaev 2, Gębala 3, Karalek 4, Gudjonsson 3
Energa MKS Kalisz: Krekora, Zakreta – Krępa, Kamyszek 3, Kacper Adamski 9, Misiejuk 3, Góralski 3, K. Pilitowski 1, M. Pilitowski 2, Czerwiński, Kamil Adamski 4
Pierwsza siódemka: Kornecki – Moryto, A. Dujshebaev, Karacić, Gębala, Tournat, Karalek
Trener Talant Dujshebaev w meczu z Energą Kalisz postanowił dać dzień odpoczynku Andreasowi Wolffowi oraz Angelowi Fernandezowi, w protokole meczowym naszej drużyny zabrakło także kontuzjowanego Vlada Kulesha. Mistrzowie Polski i tak mieli jednak przewagę liczebną, goście z Kalisza przyjechali bowiem w 11-osobowym składzie.
Wobec absencji Fernandeza kielczanie rozpoczęli z dwoma obrotowymi w ataku. I to właśnie kołowi odgrywali w pierwszych minutach wiodące role – Artsem Karalek oraz Nicolas Tournat zdobyli pierwsze cztery trafienia dla naszej drużyny. Kolejne dwie bramki dołożył Arkadiusz Moryto i już w 9. minucie gry trener gości musiał prosić o czas. Kielczanie prowadzili 6:3.
Po kwadransie przewaga mistrzów Polski urosła nawet do czterech “oczek” (9:5), ale była to największa różnica w trakcie pierwszego pół godziny. Przyjezdnych w grze utrzymywali Łukasz Zakreta w bramce oraz Kacper Adamski, który zdobył pięć z sześciu pierwszych bramek po stronie Energii. Reszta jego kolegów miała ogromny problem z przedarciem się przez kielecką defensywę.
W okolicach 20. minuty podopieczni trenera Tomasza Strząbały zanotowali lepszy okres. Zwarli szyki w defensywie, a bramki na ich korzyść padały nieco łatwiej. Gościom udało się doprowadzić do trafienia kontaktowego (10:11). Końcówka pierwszej partii należała jednak ponownie do nieco podrażnionych kielczan, którzy odbudowali prowadzenie (16:12).
Po zmianie stron gospodarze kontynuowali dobrą grę i zwiększyli różnicę do pięciu goli (18:13). W kieleckiej bramce Mateusza Korneckiego zamienił Miłosz Wałach.
Od tego momentu gra toczyła się bramka za bramkę, przewaga naszej drużyny falowała, ale nigdy nie spadła poniżej dwóch trafień. Atmosfera zgęstniała. Na parkiecie pojawiło się trochę nerwów, dużo fauli, czerwoną kartkę obejrzał Kamil Adamski. Trener Dujszebajew dalej rotował składem, już do tego momentu każdy z graczy z pola Łomża Vive Kielce wpisał się na listę strzelców.
Decydujący moment spotkania to seria trzech bramek z rzędu dla naszych zawodników na dziesięć minut przed końcem meczu. Trafili kolejno Sigvaldi Gudjonsson, Cezary Surgiel oraz Dani Dujshebaev i ze stanu 26:21 zrobiło się 29:21. Dotarcie z taką przewagą do mety było formalnością. Kielczanie wygrali 32:25, odnosząc szóste zwycięstwo w tym miesiącu w ostatniej grze przed przerwą na reprezentacje.